Podsumowanie miesiąca: lipiec 2016

Takiej przerwy w publikcjach na blogu nie było chyba od grudnia. I chociaż chciałabym zapewnić, że to się już więcej nie powtórzy, nie mogę tego zrobić. Zapraszam na nieco spóźnione podsumowanie miesiąca i już wyjaśniam, co się u mnie dzieje i skąd ta cisza.

Co u mnie?

Czekałam, czekałam, no i się doczekałam. Jak wiecie, na początku lipca, urodziłam syna. I właśnie dlatego (ale nie tylko) na blogu zapanowała złowroga cisza. Bo chociaż energia mnie rozpiera, to jednak czasu mam nieco mniej. A i szczerze Wam powiem, że trochę mi się nie chce. Wolę spędzać czas z rodziną, spacerować, czytać książki i trochę dłużej wylegiwać się w łóżku, niż siedzieć przed komputerem. Poza tym nie mogę sobie pozwolić na to, żeby odpuścić obowiązki zawodowe, nad porządkiem w domu też chcę nadal panować, no i efektem tego jest to, że blog został zepchnięty na drugi plan.

Myślę też, że potrzebowałam trochę od tego miejsca odsapnąć i zatęsknić. Co nie co przemyśleć. Przez te kilka dni zapisałam kilka stron w zeszycie pomysłami na nowe wpisy, uaktywniłam się na Instagramie (zajrzyjcie tam koniecznie i dodajcie mój profil do obserwowanych!) i trochę zmieniłam myślenie o tym miejscu. Chciałabym wprowadzić tu kilka zmian. Trochę więcej pisać o tym, co u mnie. Połączyć tematy do tej pory poruszane z bardziej lifestylowymi. Podzielić tym, jak żyje mi się w Norwegii, pokazać książki, które czytam. Czasami opisać jakiś kompletnie zwykły dzień w sposób niezwykły. Tylko jeszcze nie wiem, czy zdecyduję się na to wszystko. Wiem, że wówczas blog zyskałby nowe oblicze, byłby bardziej lifestylowy i bardziej jakiś. Bo w tej chwili nie potrafię go określić. Lubię pisać o naturalnej pielęgnacji. Lubię wpisy o zdrowym stylu życia. To wszystko jest mi bardzo bliskie, ale brakuje mi w tym wszystkim trochę mnie. W sumie blog mógłby mieć charakter bloga eksperckiego i bardzo by mnie cieszyło, gdyby tak był postrzegany. Obawiam się jednak, że na tym etapie życia na pisanie bloga eksperckiego nie powinnam się porywać, bo zwyczajnie tego nie ogarnę. Już teraz przygotowanie jednego wpisu to czasami kilka godzin pracy. Godzin, których zwyczajnie zaczęło być mi szkoda na siedzenie przed ekranem komputera. Z drugiej strony nie lubię pisać o sobie. I nie wiem, czy tak naprawdę chcę to robić. Muszę więc znaleźć jakieś rozwiązanie i to wszystko wyśrodkować. Gdy już będę wiedziała, co i jak, to na pewno dowiecie się o tym jako pierwsi. Ale póki co proszę jeszcze o chwilę cierpliwości i nie zapowiadam, że od dzisiaj możecie wypatrywać nowych publikacji 3 razy w tygodniu i że będzie super-hiper-ciekawie. Wolę Was pozytywnie zaskoczyć, niż rozczarować. I siebie samą też 🙂

A co poza tym?

Mam cudownego synka! Jutro minie miesiąc od dnia jego narodzin. Jest absolutnie przesłodki i bardzo kocha swoją mamę. Tak bardzo, że najchętniej nie odklejałbym się od jej piersi…Trenuje przez to moją cierpliwość i w dzień i w nocy, a ja (o dziwo!) dzielnie to znoszę 🙂

Podsumowanie miesiaca: lipiec 2016

Czuję się bardzo dobrze i sama jestem zaskoczona tym, jak szybko doszłam do siebie po porodzie. Nawet wyglądam już nieźle, chociaż parę dodatkowych kilogramów do zrzucenia mam. Ale nie martwię się tym jakoś szczególnie, bo w porównaniu z nadbagażem, który pozostał mi po pierwszym porodzie, teraz jest naprawdę dobrze. A codzienne spacery z wózkiem, który cały czas muszę pchać pod górę, są w walce o powrót do formy niezłym wsparciem.

Lenka od poniedziałku chodzi do przedszkola, co przez kilka nocy spędzało mi sen z powiek. Martwiłam się bardzo o to, jak sobie poradzi tam sama. W końcu nie zna języka norweskiego, a na tłumacza w przedszkolu nie ma co liczyć. Ale o dziwo jest całkiem nieźle. Mam dzielną córkę, wspieram ją z całych sił i wierzę w to, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. A samo przedszkole wydaje się być tak fajne, że gdybym była dzieckiem, chętnie spędzałabym tam całe dnie. Liczę na to, że za kilka tygodni, Lena też zechce 🙂

Co na blogu?

O moich rozterkach już wiecie, więc już bez zbędnych wstępów przypomnę wpisy, które pojawiły się na blogu w lipcu. Nie było tego dużo, więc pójdzie szybko.

Przy okazji przepraszam Was za to, że nie odpowiadam bieżąco na zostawiane pod wpisami komentarze. No po prostu brakuje mi czasu…Ale bardzo, bardzo (!) Wam dziękuję za to, że jesteście, czytacie, komentujecie. Bez Was tego bloga by nie było, bo zdecydowanie nie należę do osób lubiących pisać do szuflady i dla czystej przyjemności wynikającej z pisania.

Wspomniałam już o Instagramie i jeszcze raz zapraszam Was w swoje skromne i wcale nie białe progi w tym miejscu. Ładnie tam mam, sami zobaczcie 🙂

Podsumowanie miesiąca:lipiec 2016

Ach! Zapomniałabym! W końcu fanpage bloga doczekał się przekroczenia pierwszego tysiąca obserwatorów! Szczerze mówiąc, już myślałam, że to się nigdy nie stanie, więc radość jest tym bardziej większa!

Co w sieci?

Nie mam za dużo linków do polecenia, bo bywały dni, w których nie odwiedziłam ani jednego z regularnie czytanych blogów. Jestem jednak przekonana, że wpisy, które dla Was wyłapałam, przypadną Wam do gustu.

 

Wiecie już co u mnie, więc teraz koniecznie napiszcie, co u Was. Dajcie też znać, co myślicie o moich rozterkach związanych z blogiem i zmianach, nad wprowadzeniem, których myślę. Pozdrawiam Was serdecznie i ślę wirtualne buziaki :*

 

 

Olga

Cześć! Nazywam się Olga Pietraszewska i jestem autorką tego bloga. Interesuję się wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą tematyką zdrowego stylu życia oraz naturalną pielęgnacją, której od kilku lat jestem wielką pasjonatką. Na blogu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z tą tematyką, chcąc w ten sposób zainspirować swoich czytelników do wprowadzenia zmian w ich życiu oraz trochę tę drogę ułatwić. Przy okazji staram się też stworzyć w tym miejscu przyjazną i miłą atmosferę, tak, żeby blog Make Happy Day był tym, na który chce się wracać.

Może Ci się spodobać

20 rzeczy dobrych dla zdrowia, które możesz zrobić jesienią

50 powodów, dla których warto polubić jesień

Zero waste w moim domu – sukcesy, porażki i 50 sposobów na to, by śmiecić mniej

Tossa de Mar – najpiękniejsze miasteczko na Costa Brava

4 thoughts on “Podsumowanie miesiąca: lipiec 2016”

  1. Kochana, raz jeszcze gratuluję! Ach te godzinne karmienia co dwie godziny 😉 tak szybko to mija że w sumie warto się napawać, mimo że bez wątpienia jest to męczące. Powiem Ci że miałam ostatnio podobne przemyślenia żeby było mnie więcej na blogu ale jeszcze nie wiem jak to ugryźć 🙂

    Zbieraj siły, poświęcaj czas sobie i powiększonej rodzinie a my poczekamy <3 z przyjemnością obserwuję Twój profil na IG!

    Ściskam 🙂

    Aha i bardzo dziękuję za podlinkowanie :*

  2. U Ciebie nowa rola, u nas jakby też – postanowiłyśmy wrócić do harcerstwa i jedziemy niebawem z dzieciakami na drugi biwak w ciągu miesiąca praktycznie, a to oznacza, że blog gdzieś poszedł w odstawkę, ale nie chcemy z niego rezygnować. Powinno się wszystko wyjaśnić w ciągu najbliższych tygodni, czego i Tobie życzymy.

  3. Gratuluję przeuroczego synka! Jasne jest, że musisz się teraz skupić na rodzinie i sobie 😉 pisanie bloga powinno być przyjemnością, a nie koniecznością. Życzę Ci spokojnego sierpnia 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close