Moja codzienna rutyna pielęgnacyjna, czyli bez czego nie wyobrażam sobie rozpoczęcia i zakończenia dnia

Kilka dni temu zostałam zapytana na Facebooku o to, jak wygląda moja codzienna rutyna pielęgnacyjna. Pomyślałam, że jest to fajny temat na wpis, w którym nie tylko opowiem o tym, bez czego nie wyobrażam sobie rozpoczęcia i zakończenia dnia, ale też pokażę, jakich kosmetyków naturalnych do pielęgnacji twarzy aktualnie używam.

Czy istnieje idealna rutyna pielęgnacyjna?

Nad wypracowaniem idealnej rutyny pielęgnacyjnej, która będzie służyć poprawie kondycji i wyglądu mojej cery pracowałam dość długo. Przechodziłam w tym czasie przez różne etapy – od OCM bez użycia jakichkolwiek detergentów myjących do dwuetapowego oczyszczania twarzy. Od mycia skóry tylko wodą i bezkremowych nocy, do mycia twarzy żelami/piankami i emulsjami dwa razy dziennie. Od nakładania kremu na dzień i na noc, do rezygnacji z kremu na noc na rzecz serum lub oleju. Tych eksperymentów było naprawdę sporo i nie wszystkie, jak się domyślacie były udane. W końcu jednak udało mi się wypracować rutynę pielęgnacyjną, która od kilku miesięcy bardzo mi służy. Podobnie, jak kosmetyki, których aktualnie używam. Czytając ten wpis miejcie jednak świadomość, że moja codzienna rutyna pielęgnacyjna, podobnie jak używane aktualnie kosmetyki, nie u wszystkich będą się sprawdzać. Dlatego ustalając swoją rutynę pielęgnacyjną zawsze kierujcie się przede wszystkim potrzebami swojej skóry. I w ten sam sposób postępujcie kupując kosmetyki.

Moja codzienna rutyna pielęgnacyjna

Moja codzienna rutyna pielęgnacyjna jest bardzo prosta. Składa się na nią kilka podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych i są to oczyszczanie, tonizowanie i nawilżanie. Na temat tego, bez czego nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji twarzy pisałam już zresztą kiedyś na blogu: Codzienna pielęgnacja twarzy – czego nie może w niej zabraknąć. Nie będę już więc opisywać po kolei, jakie znaczenie dla naszej skóry mają poszczególne czynności pielęgnacyjne i przejdę od razu do omówienia tego, jak wygląda moja codzienna rutyna pielęgnacyjna.

→ Poranna rutyna pielęgnacyjna

Każdy dzień rozpoczynam od umycia twarzy chłodną wodą. Następnie przemywam skórę tonikiem i nakładam krem pod oczy oraz krem do twarzy z filtrem UV albo krem typu BB. Jeszcze niedawno do porannego mycia twarzy używałam kosmetyków takich jak pianki i emulsje myjące. Zauważyłam jednak, że mycie samą wodą zdecydowanie bardziej jej służy. Wyjątek robię jedynie wtedy, gdy wieczorem nakładam na skórę serum olejowe i rano mam wrażenie lepkiej i świecącej się skóry. Sięgam wtedy po kosmetyk myjący, po którym tak, jak w opisanym wyżej schemacie, przemywam twarz tonikiem i nakładam krem.

Kosmetyki, których aktualnie używam do porannej rutyny pielęgnacyjnej to:

♥ rozświetlający tonik do twarzy KIRKAS RADIANCE BOOSTING COMPLEXION WATER marki Lumene

♥ lekki krem nawilżający z SPF 25 Make Me Bio

♥ matujący krem SPF 50 Clochee

♥ korygujący krem pod oczy Senelle Cosmetics

Tonik Lumene zawiera 97% składników pochodzenia naturalnego, ale nie jest kosmetykiem, do którego wrócę, gdy zawartość tej butelki się skończy. Niestety dość wysoko w jego składzie znajduje się phenoxyethanol, a po przemyciu nim skóry zdarza mi się odczuwać lekkie szczypanie. Kupiłam go jednak stojąc tak jakby pod ścianą i nie mając innego wyboru.

Lekki krem z SPF 25 od Make Me Bio jako krem na dzień sprawdza się dobrze, ale czasami mam wrażenie zbyt słabo nawilżonej skóry i muszę dokładać sobie jego kolejną porcję. Ogromnym plusem jest natomiast to, że krem dobrze współpracuje z podkładem mineralnym, nie zatyka porów, nie obciąża mi skóry i nie bieli, jak to robią inne kremy z naturalnymi filtrami.

Matujący krem SPF 50 Clochee stosuję zamiennie z kremem Make Me Bio. Jest to krem typu BB, który bardzo ładnie wyrównuje koloryt skóry i ukrywa moje przebarwienia. Dużą zaletą jest też to, że rzeczywiście matuje skórę, co doceniam zwłaszcza, gdy jest bardzo gorąco. Nie jest to jednak krem idealny, bo dość trudno się go nakłada na skórę i ma wrażenie takiego tępego wykończenia. Żeby sobie pomóc nakładałam go na skórę zwilżoną hydrolatem różanym, który niestety już mi się skończył, a to bardzo ułatwia rozsmarowanie tego kremu na twarzy.

O kremie pod oczy Senelle nie będę się rozpisywać, bo wspominałam o nim już w tym tekście o wieczornej pielęgnacji cery. Używam go od kilku miesięcy i nadal bardzo sobie chwalę, głównie za to, że tak szybko się wchłania.

→ Wieczorna rutyna pielęgnacyjna

Wieczorem, w zależności od tego, czy danego dnia miałam na twarzy makijaż lub krem typu BB, czy był to dzień nomakeup, moja rutyna zaczyna się albo od demakijażu albo od oczyszczania twarzy. Do demakijażu używam w tej chwili płynu micelarnego, a oczyszczanie przebiega dwuetapowo. W kolejnym kroku przemywam twarz tonikiem (tym samym, który stosuję rano), nakładam krem pod oczy (Senelle) i w zależności od potrzeb skóry sięgam po serum olejowe albo po krem.

Kosmetyki, których aktualnie używam do wieczornej rutyny pielęgnacyjnej to:

♥ płyn micelarny do demakijażu oczu Le Cafe de Beaute

♥ rozświetlający tonik do twarzy KIRKAS RADIANCE BOOSTING COMPLEXION WATER marki Lumene

♥ olejek do demakijażu z dzikiej róży i oleju z drzewa herbacianego Siam Botanicals

♥ delikatny żel do mycia twarzy Senelle Inspired by Spring

♥ wzmacniające serum do twarzy Energize face serum Siam Botanicals

♥ wygładzający krem do twarzy Senelle Inspired by Spring

♥ korygujący krem pod oczy Senelle Cosmetics

Kosmetyków, po które sięgam wieczorem jest więcej niż rano, ale jak widzicie dwa z nich się powtarzają. A moja wieczorna rutyna z ich użyciem wygląda tak:

  • demakijaż – płyn micelarny
  • oczyszczanie – olejek plus żel do mycia twarzy
  • tonik
  • krem pod oczy
  • serum lub krem – nigdy nie łączę kremu z serum, bo mam wtedy wrażenie zbyt mocno obciążonej skóry.

Płyn micelarny Le Cafe de Beauty przeznaczony jest do demakijażu oczu, ale ja stosuję go do całej twarzy i nie widzę przeciwwskazań by tego nie robić. Płyn fajnie radzie sobie z usuwaniem makijażu, jest łagodny dla skóry i oczu. Ma też dobry skład i kosztuje tak naprawdę grosze.

Olejek do demakijażu z dzikiej róży i oleju z drzewa herbacianego Siam Botanicals traktuję jako olejek do oczyszczania twarzy. Nakładam go na skórę i jak przy OCM wykonuję delikatny masaż, a następnie usuwam wilgotnym, miękkim ręcznikiem. Pomimo malutkiej buteleczki (45 g) olejek stosowany w ten sposób jest dość wydajny. Lubię go za skład (tylko oliwa z oliwek, olej z dzikiej róży, olejek z drzewa herbacianego i witamina E), lekkość, skuteczne działanie i piękny zapach. Doceniam też opakowanie – szklaną buteleczkę z pipetą i to, że 95% składników olejku pochodzi z ekologicznych upraw.

Delikatny żel do mycia twarzy Senelle Inspired by Spring powoli mi się kończy, czego bardzo żałuję, bo w końcu trafiłam na żel, który po umyciu nim twarzy nie powoduje uczucia ściągniętej skóry. Do tego jest łagodny dla oczu, dobrze usuwa wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia, pozostawia skórę miękką i przyjemną w dotyku, no i pięknie pachnie. Więcej na jego temat będę pisać w jednym z kolejnych wpisów.

Wzmacniające serum do twarzy Energize face serum Siam Botanicals zastąpiło mi ulubieńca ostatnich miesięcy, czyli rozświetlające serum IOSSI. Jest to kosmetyk w 100% naturalny, który w azjatyckim rytuale pielęgnacyjnym wymaga zmycia wodą. Ja jednak traktuję to serum tak jak inne kosmetyki tego typu i zostawiam na twarzy bez zmywania. Serum ma przyjemny, ziołowy zapach, szybko się wchłania i uspokaja moją skórę. Odnoszę wrażenie, że stosując je 2-3 razy w tygodniu mam mniej różnego rodzaju zaczerwienień, skóra jest ładnie rozświetlona, a stany zapalne szybciej się goją.

Wygładzający krem do twarzy Senelle Inspired by Spring używam na zmianę z serum. Rewelacyjnie lekka konsystencja kremu bardzo mi odpowiada, podobnie jak skład zawierający m.in. olej abisyński, olej z kiełków pszenicy, masło shea, olej jojoba oraz olej z nasion chia. Lubię też ten krem za bardzo przyjemny, dość niespotykany zapach i  szklaną butelkę z atomizerem. Skóra jest po nim dobrze odżywiona, nawilżona, miękka i gładka, a rano wydaje się bardziej wypoczęta i zrelaksowana.

Do tych podstawowych codziennych zabiegów pielęgnacyjnych, które wraz z używanymi kosmetykami tworzą moją rutynę pielęgnacyjną, dochodzą jeszcze peeling twarzy i maseczki. Peeling staram się stosować raz w tygodniu, natomiast o maseczkach zdarza mi się zbyt często zapominać i bywa, że sięgam po nie tylko raz w miesiącu.

Mam nadzieję, że ten wpis będzie dla Was inspiracją do stworzenia lub uporządkowania swojej własnej, codziennej rutyny pielęgnacyjnej. A może już udało Wam się to zrobić? 

Olga

Cześć! Nazywam się Olga Pietraszewska i jestem autorką tego bloga. Interesuję się wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą tematyką zdrowego stylu życia oraz naturalną pielęgnacją, której od kilku lat jestem wielką pasjonatką. Na blogu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z tą tematyką, chcąc w ten sposób zainspirować swoich czytelników do wprowadzenia zmian w ich życiu oraz trochę tę drogę ułatwić. Przy okazji staram się też stworzyć w tym miejscu przyjazną i miłą atmosferę, tak, żeby blog Make Happy Day był tym, na który chce się wracać.

Może Ci się spodobać

Olej z czarnuszki – naturalny sposób na lepszą odporność i piękniejszą skórę

Jak dbać o dłonie podrażnione częstym myciem i dezynfekcją? Skuteczne sposoby na regenerację przesuszonych dłoni

Wypadanie włosów. Jak sobie poradzić z tym problemem? Wcierki, pielęgnacja, dieta, suplementacja.

Dobre kremy z filtrami do twarzy, ciała i dla dzieci – ponad 60 propozycji z polskich sklepów

8 thoughts on “Moja codzienna rutyna pielęgnacyjna, czyli bez czego nie wyobrażam sobie rozpoczęcia i zakończenia dnia”

  1. Ja bez swojej porannej rutyny (nie tylko pielęgnacyjnej) nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania w ciągu dnia i obawiam się, że bez jej wypracowania po prostu nie mogłabym dojść do siebie jeszcze kilka godzin po przebudzeniu. Poza tym, dzięki wyrobieniu sobie konkretnych nawyków wszystko idzie mi szybciej i sprawniej, a wiadomo, że zwłaszcza rano każda minuta jest na wagę złota. 🙂

  2. Mi się udało i mamy jeden wspólny punkt – płyn micelarny <3 Mój totalny ulubieniec, właściwie nie kupuję już innych 🙂 A ten krem BB może spróbuj zmieszać kropelkę z olejem? ja tak robię przy gęstszych podkładach i super mi się to sprawdza 🙂 Marki Siam za to zupełnie nie znam!

    1. Spróbuję! To dobry pomysł! Krem sam w sobie ma bardzo fajną konsystencję, tylko tak dość szybko zastyga na skórze, przez co nie zawsze zdążę z rozsmarowaniem 🙂 Płyn micelarny mam właśnie z Twojego polecenia, a z marką Siam też dopiero się zapoznaję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close