Happy Week, czyli szczęśliwe podsumowanie tygodnia #7
Z niewielkim opóźnieniem, bo w poniedziałek rano, a nie sobotę wieczorem, zabieram się za siódme podsumowanie tygodnia. I chyba po raz pierwszy mam problem, co w nim ująć.
To był bardzo, bardzo dobry tydzień. Działo się dużo, czas leciał szybko, dni mijały jak szalone. Nie jestem w stanie opisać wszystkiego, dlatego postanowiłam ująć tylko kilka najważniejszych momentów.
Happy Week, czyli szczęśliwe podsumowanie tygodnia #7
1. Od niedzieli jesteśmy w komplecie. Mąż jest na 4-tygodniowym urlopie, cieszymy się więc tym szczęściem rodzinnym ile wlezie.
2. Plażowanie, plażowanie. Nie lubię prażyć się na plaży, ale w tak upalne dni, jakie mieliśmy w ubiegłym tygodniu, plaża była jednym z tych miejsc, gdzie można było oddychać. Oczywiście nie plaża miejska, gdzie problemem było znalezienie miejsca żeby przycupnąć chociaż na chwilę. Wybraliśmy się nad Zalew Siemianówka, chyba największy zbiornik wodny na Podlasiu. Na otwartej przestrzeni czuć było lekki powiew lżejszego powietrza od wody. Spędziliśmy bardzo przyjemne popołudnie, Lena odkryła w sobie zamiłowanie do pluskania się w wodzie i z pomocą ojca była syreną unoszącą się na falach 🙂
3. Zakupy. A jak zakupy w lipcu, to wyprzedaże. W mojej szafie wieje pustkami, co ma związek oczywiście z redukcją wagi i systematycznymi porządkami. Uzupełnianie garderoby mogę więc uskuteczniać bez większych wyrzutów sumienia. Staram się jednak robić zakupy rozsądnie i nie łapać wszystkiego, co wpadnie mi w ręce, będzie pasować i na dodatek będzie miało atrakcyjną cenę. Udało mi się jednak wyłowić kilka perełek, które pokażę Wam w tym tygodniu w pierwszym wpisie zakupowym.
4. Nowe na blogu. Wiem, że zdjęcia na blogu są tak samo ważne (o ile nie ważniejsze) jak treść wpisów. Dlatego postanowiłam zainwestować pieniądze zarobione w ubiegłym miesiącu i w końcu kupić porządny aparat. Moja cyfrówka ma już swój wiek, a smartfon nie spełnia oczekiwań. Chwilę jeszcze potrawa, zanim poznam mój nowiutki aparat na tyle, żeby zdjęcia zachwycały Was jakością, ale już możecie oglądać pierwsze fotki.
5. Rodzinna wycieczka. Wybraliśmy się wczoraj do Białowieży i spędziliśmy wspaniały dzień w puszczańskich lasach. Rezerwat, jak rezerwat. Nie zrobił na mnie wrażenia, bo żubry, jelenie i wilki już widziałam. Liczy się za to czas spędzony razem. Myślę, że pokażę Wam relację z naszej wyprawy na blogu. Niestety, ze zdjęciami z telefonu. Aparat wzięłam, miała być doskonała okazja, żeby sprawdzić jego możliwości na łonie natury. Szkoda tylko, że karta pamięci została w domu 🙂
6. Wyzwanie Minimalistki. W sobotę rozpoczęłam realizację Wyzwania organizowanego przez Kasię z bloga Simplicite. O co w nim chodzi i jakie wyzwania przede mną, przeczytacie w tym poście. Na pierwszy ogień poszło porządkowanie szafki z przyprawami i nie byłabym sobą, gdybym przy okazji nie wysprzątała całej kuchni. Drugim zadaniem miało być wstanie godzinę wcześniej, niż zwykle i cieszenie się porannymi przyjemnościami tylko dla siebie. Jednak w sobotni wieczór zmieniłam to zadanie na bycie kilka godzin offline. Po imieninowym przyjęciu wstać z łóżka jeszcze wcześniej niż zwykle (a wstaję o 6 rano) byłoby trudne 🙂 A wycieczka pozwoliła mi na kilka godzin odciąć się od sieci, więc zadanie uznaję za zaliczone.
Kończąc podsumowanie ubiegłego tygodnia, zapowiadam, że na blogu w tym tygodniu będzie się sporo działo. Rozpiera mnie energia, spodziewajcie się więc wielu fajnych wpisów i dużo zdjęć 🙂
Życzę Wam pięknego, szczęśliwego tygodnia! Łapcie wszystkie dobre chwile i zapisujcie w pamięci. Podzielcie się też ze mną tym, co dobrego wydarzyło się u Was w minionych dniach 🙂
Zazdroszczę powodu pustek w szafie, u mnie w druga stronę. Staram się już z tego śmiać żeby nie zwariować czekając aż minie wyznaczony czas i zrobię badania jakie lekarka kazała. 🙂 Oby w tym tygodniu pogoda też dopisała, miłego tygodnia życzę.
Trzymam kciuki za pozytywne wyniki badań i życzę, żeby w szafie zaczęło robić się luźniej 🙂
Ja też wykorzystuję wyprzedaże, co motywuje mnie do zrobienia porządku w szafie i wyprzedania ubrań, w których nie chodzę 🙂
Świetna motywacja! 🙂