Jaką mamą jestem? Dla moich dzieci najlepszą!

Dzień Matki to idealna okazja, żeby mogła oderwać się na chwilę od tematów, które na blogu pojawiają się najczęściej. Nie będzie więc nic o jedzeniu, kosmetykach i dobrych nawykach. Opowiem za to o tym, jaką mamą jestem. Chcecie posłuchać?

Często, po dniu wypełnionym od rana do wieczora obowiązkami, zabawami, karmieniem, spacerami, odpowiadaniem na setki pytań, szukaniem chwili wytchnienia i nadrabianiem zaległości w pracy, jestem tak zmęczona, że mam ochotę wysłać moje dzieci na księżyc, pomalować usta czerwoną szminką (której nie mam) i pomimo tego, że padam na twarz, wyjść z domu na imprezę, pić piwo i bawić się do rana. Tak, jak to było w moim życiu przed dziećmi. Czyli ponad 6 lat temu!

Nie wiem, kiedy to zleciało, ale patrzę dzisiaj na Lenę, która już w sierpniu rozpocznie szkołę i widzę nie słodkiego niemowlaczka w różowym pajacyku i białym kapelusiku, tylko śliczną dziewczynę z dużymi, brązowymi oczami, która chce, żebym pomalowała jej paznokcie, wyprostowała włosy przed urodzinową imprezą u koleżanki i przygotowała do przedszkola jakąś rockową stylizację.

Patrzę na nią, gdy siedzi na kanapie i czyta książkę. Słucham, gdy opowiada o kapibarze i zwyczajach etiopskich plemion. Próbuję odpowiadać na pytania, na które nie zawsze znam odpowiedź. Widzę, jak bardzo jest podobna i do mnie i do Rafała i jak wybuchowa jest to mieszanka. I wzruszam się totalnie, gdy mówi, że zostanie blogerką i otwiera swój zabawkowy komputer i wpisuje: www.lena.com.pl <3

Natan właśnie zaczyna stawiać pierwsze kroki. Wszędzie go pełno, jest uparty, już umie postawić na swoim i złości się, gdy coś mu się nie udaje. Bawi się wtyczkami, lampą, moimi kosmetykami. Pudełka z zabawkami – fajnie, że są, ale w domu jest tyle ciekawszych rzeczy.

To prawdziwy synek mamusi. Zakochany we mnie po uszy. Oczywiście z wzajemnością.

Jest taki słodki, kochany i w ogóle och i ach, że mogłabym go tulić godzinami i całować te małe stópki do znudzenia.

Częściej jednak ganiam za nim po domu, ściągam ze schodów, ratuję z opresji, gdy utknie pod stołem, albo za kanapą. I błogosławię tę chwilę, gdy zasypia.

Uwielbiam moje dzieci i bardzo się staram być dla nich najlepszą mamą na świecie. Taką, która jest zawsze blisko, która przytuli i pocałuje zraniony paluszek. Mamą, która dba. O to, żeby im stopy nie zmarzły, żeby zdrowo jadły, żeby zasypiały w poczuciu bliskości i bezpieczeństwa. Żeby czuły się kochane, rozpieszczane i najważniejsze na świecie.

Ale nie umiem być mamą idealną i nią nie jestem. Częściej niż idealną, jestem mamą zajętą. Mamą, która pracuje w domu i musi czasami się wyłączyć na kilka godzin, do której lepiej nie podchodzić, gdy terminy gonią, a zlecenia się nie kończą.

Jestem mamą, która nie umie się bawić, nudzi się na placu zabaw i nie przepada za towarzystwem innych mam, które mówią tylko o swoich dzieciach.

Jestem mamą, która potrzebuje mieć też czas dla siebie. I nie po to, by pomalować paznokcie (bo ich nie maluję i nigdy nie malowałam), ale po to, by napisać nowy wpis na bloga, pójść na siłownię, zdrzemnąć się, przeczytać kilka stron książki, spokojnie posprzątać w domu.

Bywam zmęczona, znudzona, poirytowana. Zdarza mi się tracić cierpliwość, mówić podniesionym głosem, wyjść z pokoju i trzasnąć drzwiami.

Uczę moje dzieci tego, by umiały się nudzić, spędzać czas w swoim towarzystwie, bawić się bez mojego udziału. By dawały mi trochę odetchnąć, wyjść do łazienki, odpowiedzieć na maila, ogarnąć kuchnię po śniadaniu.

Oddaję im 100% swojej uwagi, ale chcę, żeby wiedziały, że nie mogę robić tego przez 24 godziny na dobę. I dlatego często jestem mamą, która karmi z telefonem w ręku, na spacerach słucha podcastów i włącza bajki, żeby wyjść do kuchni i ugotować obiad.

Jestem też fajną mamą. Tą, która głośno się śmieje, tańczy i do wielu spraw podchodzi bardzo na luzie. Chcę uczyć moje dzieci, że nie warto przejmować się pierdołami, że małe niepowodzenia, to nie koniec świata, a martwienie się czymś na zapas to strata czasu.

Chcę im pokazywać świat takim, jaki jest. Uczyć szacunku do drugiego człowieka, uwrażliwiać na piękno i krzywdę. Pomagać w rozwijaniu i kształtowaniu pasji, spełnianiu marzeń i ich realizacji. Chcę być blisko, wspierać i dopingować. Przygotować na to, że porażki odnosimy częściej niż sukcesy i że sama ambicja to jednak za mało. Że czasami trzeba mieć naprawdę twardy tyłek, umieć się podnieść i iść dalej.

Czy lubię to jaką mamą jestem? Tak, chociaż bywa, że mam wyrzuty sumienia, że moje dzieci mają mnie za mało, że za dużo czasu spędzam przy komputerze, że mogłabym częściej się z nimi bawić… Jak każda mama bywam totalnie wykończona, marzę o spokojnie przespanej nocy, kawie, która jest ciepła i o tym, żeby od 20-stej mieć już wolne. Wkurzam się, gdy dzieci pobrudzą się akurat wtedy, gdy chcę, żeby były czyste. Gdy w momencie, gdy bardzo się spieszę ich potrzeby zmuszają mnie do tego, by zwolnić. Że zabierają mi wolny czas, wysysają z energii. Ale to wszystko mija, gdy widzę te roześmiane buzie, czuję dotyk ich małych rączek i słyszę, że jestem najlepszą mamusią na świecie.

Lubię być mamą, nawet jeśli jestem w tej roli nieidealna. Bo będąc taką mamą, jaką jestem teraz, jestem dla moich dzieci najlepszą mamą. I wszystkim mamom, które czytają ten tekst, życzę żebyście były takie same!

 

Dziewczyny, odezwijcie się w komentarzu i dajcie mi znać, że też jesteście fajnymi mamami! Tak naprawdę nie wiem, ile Was tu jest, a chętnie poznam Was bliżej! <3

 

Olga

Cześć! Nazywam się Olga Pietraszewska i jestem autorką tego bloga. Interesuję się wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą tematyką zdrowego stylu życia oraz naturalną pielęgnacją, której od kilku lat jestem wielką pasjonatką. Na blogu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z tą tematyką, chcąc w ten sposób zainspirować swoich czytelników do wprowadzenia zmian w ich życiu oraz trochę tę drogę ułatwić. Przy okazji staram się też stworzyć w tym miejscu przyjazną i miłą atmosferę, tak, żeby blog Make Happy Day był tym, na który chce się wracać.

Może Ci się spodobać

20 rzeczy dobrych dla zdrowia, które możesz zrobić jesienią

50 powodów, dla których warto polubić jesień

Zero waste w moim domu – sukcesy, porażki i 50 sposobów na to, by śmiecić mniej

Tossa de Mar – najpiękniejsze miasteczko na Costa Brava

4 thoughts on “Jaką mamą jestem? Dla moich dzieci najlepszą!”

  1. Nasze myśli krążą dziś wokół podobnego tematu, ale nie ma się co dziwić, mając takie skarby u boku 🙂 Też mam wyrzuty sumienia, że komputer zabiera mi czas, który mogłabym przeznaczyć na zabawę z dzieciakami. Kiedyś to sobie odbijemy 😉

    Pozdrawiam i również wszystkiego najlepszego, Mamuśka!

  2. Ej, nie wiem skąd u Ciebie te wyrzuty, że za dużo czasu pracujesz i za mało poświęcasz dzieciom. Tzn. ok, rozumiem, że najlepiej 100% czasu oddać dzieciom, czy tam blisko setki, ale biorąc pod uwagę, że przeciętna mama pracuje 8 godzin dziennie, a do tego godzina albo dwie dojazdu do pracy, to minimum 9 – 10 godzin jest niedostępna dzieciom. Do tego zakupy, gotowanie, cokolwiek. Twoja praca chyba jednak pozwala na to, że dzieci nie mają aż tak długich przerw w widzeniu Ciebie, więc generalnie są w lepszej sytuacji niż dzieci wielu innych mam. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale zmierzam do tego, że gdy czyta to mama, której nie ma te 10 godzin w domu – bo taką ma pracę – to chyba jednak może mieć większe wyrzuty sumienia… Dzięki wielkie za jedną rzecz – powiedziałaś, że nie przepadasz za placem zabaw i zabawami z dziećmi – co za ulga! Mam tak samo i ponieważ jeszcze nie mam dzieci już stresuje mnie to, że ja przecież nie lubię tych dziecięcych “chińczyków” (ta gra mnie nudziła już w dzieciństwie – nie miałam wpływu na wynik, o niebo lepsze wydawały mi się warcaby). W każdym razie w mojej rodzinie jest tak, że jak dziecko siostry/cioci chce się pobawić, to trzeba odejść od stołu i się z nim bawić. I czasem chciałabym porozmawiać z kimś z rodziny, kogo widzę tylko przy specjalnych okazjach – ale skoro kilkuletnie dziecko chce się bawić, to muszę przerwać rozmowę i iść się bawić. I tak człowiek nie mając dzieci musi się z tym zmierzyć, że tak wygląda świat, a dzieci uczone są omnipotentności nawet, jeśli mają już kilka lat… Ogólnie fajny wpis, pozdrawiam! 🙂

  3. mnie już znasz ale to nic , i tak muszę ten wpis skomentować! jest dokładnie tak jak piszesz. Nie jesteśmy idealne w naszym odczuciu ale dla naszych dzieci jesteśmy najlepsze i to właśnie jest takie piękne. Dziś miałam podobne przemyślenia.. tyle energii potrafią z nas wyssać ale w zamian dają jeszcze więcej. Bycia Mamą nie da się przyrównać do niczego innego. Kiedy byłam mała i słyszałam że Mama by skoczyla za dzieckiem w ogień to myślałam że tak po prostu się mówi. Ale jednak nie, to sama prawda. Dla naszych dzieci zrobiłybyśmy wszystko 🙂

    Swoją drogą widziałam dziś Natanka na Stories, szybki jest chłopak! 🙂

  4. Ooo tego mi było trzeba. Jestem bardzo podobna do ciebie jeśli chodzi o bycie mamą, a często mam wyrzuty sumienia że piszę wpis na bloga zamiast bawić się klockami. Jednak zawsze tłumaczę sobie, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i nie mogę poświęcać jej 100% swojego czasu. Muszę go mieć chociaż w małym procencie tylko dla siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close