Ulubione w lutym

Ulubione w… to nowy cykl wpisów, nad którym myślałam już od dłuższego czasu. Bardzo lubię czytać i przeglądać tego typu wpisy, często są dla mnie źródłem inspiracji i wiedzy o ciekawych produktach. W swoich ulubieńcach będę pisać o produktach, które w danym miesiącu dopiero odkryłam, ale też o tych, które znam już jakiś czas, a nie miałam jeszcze okazji, aby Wam o nich opowiedzieć. Będą to kosmetyki, książki, nowo odkryte blogi, ulubione przysmaki i nowo wypróbowane przepisy. Czasami pewnie pojawią się jakieś nowości z mojej szafy. Będę się starać, aby było ciekawie i różnorodnie. Jesteście gotowi na poznanie tego, co uznałam za ulubione w lutym?

Ulubione w lutym

Zaczynam od tego, co zainteresuje przede wszystkim zwolenniczki (i zwolenników) naturalnej pielęgnacji, czyli kosmetyków, które w tym miesiącu trafiły na listę moich ulubieńców.

Mleczko do ciała BIO IQ

Ulubione w lutym

Stosuję je już drugi miesiąc, przede wszystkim do smarowania skóry na brzuchu i piersiach. Od początku trzeciego miesiąca ciąży skóra w tym miejscach bardzo mnie swędziała i olejek, który stosowałam radził sobie z tym problem tylko przez kilka godzin po nałożeniu. Gdy zaczęłam stosować mleczko do ciała BIO IQ problem swędzącej skóry zniknął.

Mleczko do ciała BIO IQ w 99,8% składa się ze składników pochodzenia naturalnego. Nie zawiera parabenów, olei mineralnych, PEG-ów, syntetycznych barwników i substancji zapachowych. Jest kosmetykiem, po który śmiało można sięgnąć w ciąży, kiedy skóra wymaga delikatnej i bezpiecznej, a przy tym intensywnej pielęgnacji. Skład mleczka, w którym znajduje się m.in. organiczne masło shea, olej arganowy, ekstrakt z liści aloesu i skwalen pochodzący z oliwy z oliwek doskonale nawilża skórę, zapobiega jej swędzeniu, łagodzi podrażnienia. Bardzo dobrze się wchłania, co jest dla mnie ogromnym plusem, bo bardzo nie lubię balsamów i mleczek, które rozmazują się na skórze i trzeba się namęczyć, aby je dokładnie rozsmarować. Jedyny minus mleczka to zapach, do którego musiałam się przyzwyczaić. Czuję tam przede wszystkim drzewno-orzechową nutę, czyli masło shea i olej arganowy. Bardzo wrażliwe nosy mogą mieć problem z tym zapachem, ale tak jak napisałam, po kilku dniach przyzwyczaiłam się do niego i przestał mi kompletnie przeszkadzać.

Mleczko BIO IQ kupicie w sklepie internetowym producenta. Kosztuje 57 zł i nie jest to najniższa cena, ale uważam, że adekwatna do jakości produktu.

Tonizujący żel pod prysznic Natura Siberica 

Ulubione w lutym

To ulubieniec nie tylko mój, ale i Leny 🙂 Pachnie bardzo przyjemnie i delikatnie, łagodnie się pieni, jest wydajny i nie wysusza skóry. Bardzo lubię też to, że butelka z pompką ułatwia dozowanie produktu, dzięki czemu żel ma sporą wydajność. Butelka o pojemności 400 ml wystarcza nam na ok. 1,5 miesiąca.

W składzie żelu poza łagodnymi dla skóry substancjami myjącymi z kokosa zawarto też ekstrakty roślinne, między innymi z różeńca górskiego, rokitnika, mięty, geranium, róży i zielonej herbaty. Nie ma w nim natomiast SLS-ów i parabenów.

Żel pod prysznic kupiłam w sklepie internetowym Triny.pl za niecałe 15 zł. Na stronie widoczne jest zdjęcie żelu jeszcze w poprzedniej szacie graficznej i niebieskiej butelce. Ten mój jest pięknie różowy 🙂

Czarne mydło SAVON NOIR Nacomi

Ulubione w lutym

Czarne mydło, czyli mydło z czarnych oliwek już kiedyś używałam. Nie polubiłam się z nim jednak i dopiero teraz, po 3 latach dałam savon noir kolejną szansę. I bardzo się cieszę, że tak się stało! Nie wiem, na ile to zasługa mydła, a na ile ciążowych hormonów, ale moja cera zaczyna wyglądać rewelacyjnie! Znikają zaskórniki i wągry, nie pojawiają się niespodzianki. Skóra jest mięciutka i nawilżona, nie piecze, nie swędzi, nie jest ściągnięta. Nie przetłuszcza się też w strefie T. Normalnie niewiele brakuje, aby zaczęła przypominać ideał 🙂 Dzięki temu wcale nie przeszkadza mi zapach mydła i jego bardzo gęsta, żelowata konsystencja, czyli to, co tak mnie zniechęciło kilka lat temu.

Mydło stosuję już drugi miesiąc do oczyszczania twarzy – do mycia oraz zamiast peelingu. Savon noir działa tak, jak peeling enzymatyczny: usuwa martwy naskórek i głębokie zanieczyszczenia. Do tego odżywia skórę, zwęża pory, zmiękcza i nawilża skórę. Jako peeling stosuję je raz w tygodniu – rozsmarowuję na twarzy i pozostawiam na 10 minut, po czym zmywam ciepłą wodą. Stosuję je też do codziennego mycia twarzy. Do peelingu ciała najpewniej zacznę je stosować, gdy już będzie się upływał termin jego przydatności. A tak się pewnie stanie, bo mydło jest bardzo wydajne i póki co ubyło go z opakowania bardzo mało (a używam od początku stycznia).

Savon noir bez problemu kupicie w większości sklepów internetowych z naturalnymi kosmetykami i sklepach zielarskich. Dostępne są też wersje np. z olejkiem eukaliptusowym. Ja swoje mydło kupiłam w Triny.pl za 15 zł.

Książka “Zdrowo każdego dnia”

Ulubione w lutym

Absolutnie przypadkowy zakup z Biedronki 🙂 Kupiłam przy okazji szybkich, sobotnich zakupów i przepadłam. Książka jest pięknie zilustrowana, każda potrawa wygląda tak obłędnie, że ma się ochotę od razu gotować i jeść. A do tego przepisy są bardzo proste, skomponowane w oparciu o łatwo dostępne produkty. Jest więc zdrowo, kolorowo i pysznie. Tak, jak lubię 🙂 Wypróbowałam już kilka przepisów, hitem są jak na razie naleśniki pełnoziarniste z farszem brokułowym. W sobotę planuję przygotować natomiast pierożki z kaszą gryczaną i białym serem, o które prosi mnie Lena. Jej również ta książka bardzo się podoba i gdy nie mamy pomysłu na obiad, sama mi ją podaje z półki 🙂

Za książkę zapłaciłam 19,99 zł.

Miesięcznik “Uroda Życia”

Ulubione w lutym

Prawdziwe odkrycie, bo nie znałam wcześniej tej gazety. Kupiłam zachęcona długim wywiadem z Agnieszką Maciąg, przeczytałam całą od deski do deski i już czekam na kolejny numer. Przy okazji, gdy już kupiłam gazetę i wróciłam z nią do domu, zdałam sobie sprawę z tego, jak dawno nie miałam w ręku kobiecego magazynu. I przypomniałam sobie, jaka to przyjemność przeglądać strona po stronie nową gazetę, by dopiero później zabrać się za jej czytanie 🙂

Czarna torebka Mohito

Ulubione w lutym

Zakup dosłownie sprzed kilku dni, a dokładniej prezent od męża. Jakoś muszę zaspokajać kobiecą próźność, a że kupowanie ubrań w ciąży nie jest najlepszym pomysłem, jest okazja by zaspokoić braki w niezbędnych akcesoriach 🙂 A właśnie takiej torebki potrzebowałam i szukałam od dawna, tylko jakoś nie mogłam trafić na odpowiednią. Ta spodobała mi się od razu – idealny kształt, idealny rozmiar, idealna wewnątrz. I tylko szkoda, że nie jest skórzana.

Torebka jest z Mohito, kosztowała ok. 100 zł. Jest leciutka, bardzo wygodna, ma regulowany pasek. Do noszenia na ramieniu i przez ramię. Do grona ulubieńców awansowała już w momencie zakupu 🙂

Z lutowych ulubieńców to już wszystko. Chociaż nie! Nie mogę też nie wspomnieć o badaniu USG, na którym byłam we wtorek i podczas którego dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka, a Lena braciszka. I co najważniejsze, maluszek dobrze i prawidłowo się rozwija, a połowa ciąży już za mną 🙂

I na koniec małe ogłoszenie. Zgłosiłam blog do konkursu Gala Twórców Blog Roku 2015 i będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie na mnie zagłosować 🙂 SMS o treści F11628 należy wysłać na numer 7124. Koszt to 1,23 zł z VAT. Cały dochód z sms-ów przekazywany jest na Fundację Dziecięce Marzenia. Z jednego numeru telefonu można wysłać tylko jeden sms na konkretny blog, więc nie proszę Was o wiele 🙂 Głosowanie trwa do końca lutego.

A teraz czekam na Waszych ulubieńców: co udało Wam się odkryć w lutym, polubić, kupić? Koniecznie dajcie też znać, co z moich ulubieńców najbardziej Was zainteresowało 🙂

Olga

Cześć! Nazywam się Olga Pietraszewska i jestem autorką tego bloga. Interesuję się wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą tematyką zdrowego stylu życia oraz naturalną pielęgnacją, której od kilku lat jestem wielką pasjonatką. Na blogu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z tą tematyką, chcąc w ten sposób zainspirować swoich czytelników do wprowadzenia zmian w ich życiu oraz trochę tę drogę ułatwić. Przy okazji staram się też stworzyć w tym miejscu przyjazną i miłą atmosferę, tak, żeby blog Make Happy Day był tym, na który chce się wracać.

Może Ci się spodobać

20 rzeczy dobrych dla zdrowia, które możesz zrobić jesienią

50 powodów, dla których warto polubić jesień

Olej z czarnuszki – naturalny sposób na lepszą odporność i piękniejszą skórę

Zero waste w moim domu – sukcesy, porażki i 50 sposobów na to, by śmiecić mniej

29 thoughts on “Ulubione w lutym”

  1. Przypadkowe zakupy są najlepsze. Słyszałam o tej książce z Biedronki 🙂
    Co do magazynu “Uroda Życia”, czytam go od pierwszego wydania. Jest naprawdę w porządku.
    Moi ulubieńcy z lutego? Yyyy, nie pamiętam. Chyba jakieś stylizowane na stare ramki na zdjęcia, stare tabliczki, drobiazgi upolowane w Tigerze do mojego domowego biura, tła do zdjęć, które dostałam w prezencie od swojej przyjaciółki fotografa, buty w męskim stylu upolowane na wyprzedażach. Reszty grzechów nie pamiętam, bo nie chcę pamiętać 😉
    Trzymam kciuki za głosowanie. Ależ to się zrobiło popularne 😉

      1. Olga, wg mnie to nie jest kwestia, że Cię olewają, bo Twoja twórczość jest doceniana, tylko ten konkurs poszedł w masówkę i tym samym głosy rozchodzą się na wiele, bardzo wiele osób. Zwróć uwagę, że te bardziej znane blogi, z ugruntowaną pozycją na rynku, nie biorą w nim udziału (z nielicznymi wyjątkami), a ich autorzy mają bardzo wiele zastrzeżeń do zasad konkursu i jego prestiżu. Zobaczysz ile żalu i rozczarowania będzie po konkursie.

  2. Mi do gustu najbardziej przypadła książka! Już parę razy złapałam się na tym, że w takich książkach jest większość przepisów, które wymagają skomplikowanych albo drogich składników. Dlatego trochę się do nich zniechęciłam. Fajnie wiedzieć, że są wyjątki 🙂 Moim odkryciem lutego jest ciasto kiwi, które udało mi się wymyślić 😀 oraz kwiaty gipsówki, z których planuję sobie sama zrobić bukiecik ślubny 🙂 Pozdrawiam 🙂

  3. Czarne mydło? I zero zaskórników czy innych niespodzianek? Kupię sobie, za 15 zł najwyżej oddam szwagierce!:) Też czaję się na “Urodę Życia”, bo chciałam przeczytać wywiad z Agnieszką Maciąg, którą bardzo lubię. Sprawdzę w polskich sklepach.

    1. Kupisz i zamiast oddawać szwagierce do peelingu ciała zużyjesz 🙂 Ten produkt się nie marnuje, nawet włosy można nic wymyć 🙂 Chyba napiszę jeszcze wpis odnośnie samego savon noir 🙂 A jeśli chodzi o zaskórniki – to na początku może być ich wysyp, bo skóra bardzo, bardzo się oczyszcza!

  4. Od jakiegoś czasu czaję się na to czarne mydło, ale zawsze nie ma go tam, gdzie akurat robię zakupy (a robiąc zakupy przez internet nie kupuję tylko jednej rzeczy). Będę dalej na nie polować. Przekonałaś mnie do tego magazynu, zerknę na niego przy najbliższej okazji 🙂

    1. Ja też staram się kupować wszystkie kosmetyki w jednym miejscu i robić jednorazowo większe zakupy. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się w końcu trafić na savon noir – ja jestem z niego bardzo zadowolona 🙂

  5. czarne mydło z nacomi to mój ukochany kosmetyk 🙂 ooo zaintrygowałaś mnie tym mleczkiem do ciała BIO IQ…właśnie poszukuje naturalne mazidła do ciała :)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close