Organizacja czasu i tajemnice mojej produktywności, czyli jak ja TO robię

Organizacja czasu to coś, co w moim życiu nie istnieje. I śmieję się zawsze, gdy czytam teksty o organizacji czasu dla mam. I nie żebym była złośliwa, ale wydaje mi się, ba! ja się o tym codziennie przekonuję, że jak ma się więcej niż jedno dziecko i łączy opiekę nad dziećmi z pracą zawodową i nie daj Boże, prowadzeniem bloga, to organizacja czasu jest terminem, na który można reagować głośnym śmiechem.

Ostatnio otrzymuję od Was wiele pytań o to, jak ja to robię – pracuję w domu, piszę bloga, ogarniam dom i dzieci. Skąd biorę siły, energię, motywację, ile godzin śpię i skąd się bierze moja produktywność. Tylko wczoraj dostałam też trzy wiadomości z pytaniem o moją organizację czasu.

W tym wpisie napiszę Wam o tym, jak to wygląda. Przekonacie się, że lekko i łatwo nie jest, ale jak się zapomni o czymś, co nazywa się organizacją czasu, wyrzuci wszystkie listy “to do” i nauczy trochę sobie odpuszczać, wszystko jest do zrobienia.

Organizacja czasu – jestem na nie

Podziwiam osoby, które są świetnie zorganizowane, mają plan całego dnia rozpisany godzina po godzinie, prowadzą terminarze, w których większość (jeśli nie wszystkie) zadania są odhaczone jako wykonane. Też bym tak chciała. Mieć wszystko ustalone, zaplanowane, o 8 rano wypić kawę, o 8.30 zacząć pracę, o 11.00 wstać od biurka i zrobić kilka skłonów, o 13.00 wyjść na umówiony lunch z koleżanką, a o 14.30 wrócić i wykonać zadania z niższym priorytetem. Ale niestety. Jestem za leniwa, a do tego lubię działać spontanicznie. Do tego mam dzieci, 80 mkw. domu do ogarnięcia, zero pomocy ze strony babć, cioć, dziadków. Mam też pracę i rozwijającego się bloga. I męża, z którym bardzo lubię spędzać czas.

Dlatego coś takiego jak organizacja czasu w moim słowniku pojęć nie istnieje. A mój rytm dnia wyznacza nie kalendarz, a syn, który właśnie dzisiaj skończył 9 miesięcy.

Jak w takim razie udaje mi się wszystko ogarniać i w czym tkwi sekret mojej produktywności? Bo to, że jestem produktywna, to fakt. I czasami sama się zastanawiam, jak ja to wszystko robię.

Tajemnice mojej produktywności

Lubię pisać. Lubię swoją pracę. Lubię sprzątać. Lubię ćwiczyć. I to jest właśnie cała tajemnica mojej produktywności.

Lubię to, co robię. I robię to, co lubię.

Dlatego robienie wszystkiego, co jest związane z moją pracą i prowadzeniem bloga idzie mi dużo szybciej, niż gdybym miała się do tego zmuszać. Podobnie jest z ogarnianiem porządków w domu.

Żeby to wszystko jakoś funkcjonowało, staram się wykorzystać każdą wolną minutę. Kiedy Natan zajmie się jakąś zabawką, albo zrzucaniem wszystkiego, co jest na stoliku w salonie – odpowiadam na maile. Jeśli nie mam maili, na które powinnam odpowiedzieć od razu, biorę się za ogarnięcie kuchni po śniadaniu i zaczynam przygotowania do obiadu. Zdarza się, że jeszcze zanim położę go spać (zwykle po dwóch godzinach od porannej pobudki) odkurzę, przetrę kurze, wstawię pranie. Mam to szczęście, że mój syn potrafi zainteresować się i zająć czymś na dłużej niż 5 minut. Ale bywają też takie dni, gdy od rana jest do mnie przyklejony i jedyne, co udaje mi się zrobić, to sprawdzić aktualności na FB i dodać zdjęcie na Instagramie. Na to, żeby odpowiedzieć na komentarze nie mam już niestety czasu. I trudno. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Priorytety

I to jest właśnie kolejne istotne zagadnienie. Priorytety. Wyznaczyłam sobie dwa. Praca i blog. W tej kolejności. I to wtedy, gdy Natan śpi.

Czasami jest to godzina, ostatnio na szczęście dwie. I to jest ten czas, gdy pracuję na full. Trzy dni w tygodniu o tej porze, zwykle między 10.00 a 12.00 przeznaczam na pracę, dwa pozostałe na pisanie wpisów na bloga.

Oczywiście nie udaje mi się zrobić przez te dwie godziny wszystkiego, ale jeśli już coś zacznę, łatwiej jest mi to dokończyć po południu, gdy Rafał jest już w domu i zajmuje się dziećmi.

Jeśli mam mniej zleceń, mogę pozwolić sobie na to, żeby więcej uwagi poświęcić blogowaniu. Często zdarza mi się też pisać w weekendy.

Wieczorami nie pracuję, bo gdy jestem zmęczona nie jestem zbyt produktywna. To jest czas, który przeznaczamy z mężem na odpoczynek, czasami coś obejrzymy. Zwykle też  wieczorami sprzątamy, żeby rano móc zjeść śniadanie przy czystym stole i mieć z czego napić się kawy.

Raz w tygodniu wieczorami odpowiadam na komentarze na blogu. A w sobotę rano robię porządki w skrzynce mailowej.

Żeby mieć więcej czasu staram się ograniczać czas spędzony na Facebooku. Nie należę do kilkuset grup dyskusyjnych, wypisałam się też z grup dla blogerów, gdzie można było zbierać komentarze pod wpisami. Niestety, nie mam czasu na odwiedzanie kilku blogów codziennie i odwdzięczanie się komentarzem za komentarz.

Listę blogów, z którymi staram się być na bieżąco też ograniczyłam do minimum i zostawiłam tylko te, które naprawdę cenię i których czytanie jest przyjemnością. Ale też nie zawsze jestem na bieżąco, a nawet jak przeczytam nowy wpis (często podczas karmienia synka), to nie piszę komentarza, bo nie mam już takiej możliwości. Czas pędzi!

Raczej nie prowadzę też rozmów towarzyskich na Facebooku. A już na pewno nie robię tego wtedy, gdy pracuję.

Kiedy mam czas dla siebie i ile śpię?

Tak, jak już wspomniałam nie pracuję wieczorami, więc zwykle o 23.30 jestem już w łóżku. Ile śpię? To już zależy od małego prezesa, który nadal potrafi budzić się 2-3 razy na karmienie. A wstaję o 6.15.

Co z czasem dla mnie? Wiem, że to może wydać się dziwne, ale nie potrzebuję mieć dużo czasu dla siebie. I wystarcza mi wyjście na siłownię, by odpocząć, naładować akumulatory i mieć poczucie, że robię coś dla swojego ciała i lepszego samopoczucia. Ale na siłownię chodzę od niedawna, więc do tej pory tym czasem dla mnie było pisanie bloga. Bo wciąż jest to coś, co sprawia mi przyjemność. Starałam się też znaleźć przynajmniej kilka minut na to, żeby coś przeczytać, nałożyć maseczkę, obejrzeć odcinek jakiegoś serialu.

Jako czas dla siebie traktuję też często gotowanie i przyrządzanie zdrowych posiłków dla całej rodziny. Bo jest to czynność, którą bardzo lubię robić, podczas której się odprężam i relaksuję. Najlepiej, gdyby nikt, gdy gotuję, mi nie przeszkadzał i jeszcze, żeby grała fajna muzyka – wtedy to już pełnia szczęścia.

Mam też jeszcze kilka innych ulubionych sposobów na spędzanie tego czasu, który mogę przeznaczyć dla siebie, ale o tym już napiszę w jednym z kolejnych wpisów.

A już tak w ramach podsumowania napiszę, bez czego nie mogłabym w ogóle mówić o jakiejkolwiek organizacji czasu, produktywności i tym, żeby móc robić cokolwiek dla siebie samej. Jest to wsparcie męża, systematyczność i to, że nauczyłam się trochę odpuszczać.

Od kilku miesięcy sterta ubrań do uprasowania nie stresuje mnie już tak bardzo (tak, prasuję wszystkie ubrania…), jeśli czegoś nie zrobię, bo robota wyjątkowo się nie klei to trudno, a lista zaległych wpisów do napisania nie jest źródłem wyrzutów sumienia, tylko zeszytem pełnym inspiracji.

I nawet jeśli czasami jestem poirytowana, bo tyle mam do zrobienia, a nie mogę zrobić nic – trudno. Jutro będzie lepiej, więc keep calm i takie tam 😉

Jak widzicie, nie jestem tytanem pracy, a blog nie zajmuje mi połowy życia. Chociaż, jak tak sobie pomyślę, jak by to było, gdyby tak było to och i ach, piękne wizje roztaczają się w mojej głowie.

Mam nadzieję, że coś z tego wpisu i moich sposobów na produktywność wyciągnięcie dla siebie. I oczywiście nie mogę nie zapytać, jak to wygląda u Was – jesteście mistrzami organizacji czasu i ninja produktywności, czy wszystko robicie na luzie i tylko wtedy, gdy nadarzy się ku temu okazja?

♥♥♥

Jeśli spodobał Wam się ten wpis lub uważacie, że może się komuś przydać, dajcie mi o tym znać – skomentujcie lub udostępnijcie. Będzie mi bardzo miło!

Bądźcie też na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i moimi aktualności w social mediach. Polubcie fanpage bloga na Facebooku i koniecznie zaglądajcie na Instagram, gdzie nie tylko dodaję zdjęcia, ale jestem też niemal codziennie na Instagram Stories.

Zapraszam Was też do dołączenia do grona ponad pół tysiąca odbiorców Make Happy Day NEWS! Kolejny list leci do Was już w środę rano!

 

Fot. Jest Rudo

 

Olga

Cześć! Nazywam się Olga Pietraszewska i jestem autorką tego bloga. Interesuję się wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą tematyką zdrowego stylu życia oraz naturalną pielęgnacją, której od kilku lat jestem wielką pasjonatką. Na blogu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniami związanymi z tą tematyką, chcąc w ten sposób zainspirować swoich czytelników do wprowadzenia zmian w ich życiu oraz trochę tę drogę ułatwić. Przy okazji staram się też stworzyć w tym miejscu przyjazną i miłą atmosferę, tak, żeby blog Make Happy Day był tym, na który chce się wracać.

Może Ci się spodobać

20 rzeczy dobrych dla zdrowia, które możesz zrobić jesienią

50 powodów, dla których warto polubić jesień

Zero waste w moim domu – sukcesy, porażki i 50 sposobów na to, by śmiecić mniej

Tossa de Mar – najpiękniejsze miasteczko na Costa Brava

25 thoughts on “Organizacja czasu i tajemnice mojej produktywności, czyli jak ja TO robię”

  1. Dziękuję za ten post, zawsze się zastanawiałam, jak Ty to robisz 😉 i bardzo podoba mi się Twoje podejście, bo moje w sumie jest podobne 🙂 więc doskonale rozumiem.

    1. A ja dziękuję za komentarz 🙂

      Wydaje mi się, a raczej jestem o tym przekonana, że jak się robi to, co sprawia przyjemność, to nie trzeba być wielkim strategiem i mistrzem organizacji, by znaleźć na to czas. Tylko trzeba właśnie umieć dobrze ten czas wykorzystać i odpuszczać, gdy jakiś tam plan się sypie i nie udaje się zrobić wszystkiego 🙂

      Dobrego dnia 🙂

  2. Ty jeszcze masz czas prasować??? 😉 to ja mam bardzo podobnie, też mam ochotę napisać o tym post bo wiele osób pyta jak to robię 😀 choć ostatnio idzie słabo ale po prostu czasem się nie przeskoczy i nauczyłam odpuszczać, bo zaczynała się we mnie rodzic frustracja, a to nie o to w tym chodzi! Co do organizacji czasu z dziećmi pamiętam jak jeszcze byłam w ciąży i mająca już dziecko przyjaciółka powiedziała: Ty to taka jesteś rozmemłana (zgodnie z prawdą), dziecko Cię nauczy. I miała rację, oj miała! 😉

    1. A no mam! Ostatnio dużo mniej, więc robię to raz na dwa tygodnie, ale prasuję i nie wyobrażam sobie tego nie robić 🙂

      To rozmemłanie o którym piszesz nigdy mnie nie dotyczyło i nie wspomniałam o tym we wpisie – zawsze robiłam dużo i bardzo to lubię. A im więcej mam do zrobienia, tym łatwiej mi wszystko zorganizować i się ogarnąć. Jestem przy tym bystra i z wieloma zadaniami uwijam się po prostu raz dwa.

      A odpuszczanie sobie to ważna umiejętność. Dobrze, że o tym wiesz <3

      1. A to też tak mam, że im więcej do zrobienia tym lepiej, dlatego przy dzieciach się tak świetnie organizuję 😀 a to rozmemłanie trochę mnie dopadło w pierwszej ciąży, kiedy nie miałam zbyt wielu obowiązków. Pamiętam że szykowałam się do wyjścia 1,5h a i tak potrafiłam się spóźnić! Gdzie te czasy.. 😉 ale nie tęsknię za tym, choć nie powiem że przydał mi się ten chill po latach pracy w szaleńczym tempie i braku czasu na cokolwiek. Akurat ten drugi aspekt wrócił, ale powody są dużo dużo fajniejsze niż nadgodziny w korpo 😉

  3. Super post Olga! Mysle ze bardzo na czasie, widze ze nie tylko ja zaczelam sie zastanawiac jak lepiej zorganizowac swoj dzien ? Ja doszlam do wniosku ze im wiecej obowiazkow mam tym lepiej jestem zorganizowana. I bardzo wazne jest aby robic to co sie lubi! Ja mam ten problem ze mam tych rzeczy az za duzo i nigdy niewiem w weekend w co najpierw rece wlozyc. Ostatnio wlasnie zrobilam sobie w glowie priorytety, ale mysle ze musze je przeniesc na papier i dac sobie duzy szyld, bo moja glowa ostatnio ma az za duzo zbednych pomyslow. Zeszyt pomyslow? Hmm… swietny pomysl. Kilka dni temu zainstalowalam aplikacje do organizacji ale jeszcze nie mialam czasu jej wyprobowac. Bardzo mi sie podoba twoje podejscie do social media… ja ostatnio wylaczylam podgladanie niektorych wiekszych grup bo zasmiecaly mi tablice i na przeglad wieczorny fb zamiast poswiecic max pol godziny konczylo sie kilkugodzinnym pisaniem na dany temat. Czasem tez widze ze za duzo czasu pochlania mi fb. Jednak czytanie blogow zdecydowanie ostatnio kocham i czerpie duzo inspiracji ? ❤
    Prasowanie… u mnie zelazko odpalam od swieta na uprasowanie koszuli. Szkoda mi na to czasu i energi ? Pozdrawiam

    1. No to teraz pomyśl, że do tej głowy pełnej pomysłów i tych wszystkich rzeczy, które chcesz zrobić, dochodzi dwójka dzieci, która jakby nie patrzeć, bardzo Cię ogranicza 😀

      Podobnie, jak Ty mam wrażenie, że im więcej mam obowiązków, tym łatwiej mi się ogarnąć, zorganizować i wziąć do działania. Samo się nie zrobi!

      Buziaki!

  4. Wychodzi na to, że jesteś świetnie zorganizowana 🙂 tyle, że nie masz zadań spisanych na kartce i nie działasz w jakiejś określonej kolejności. Ale pracujesz kiedy mały śpi i kiedy mąż zajmuje się dziećmi, 3 razy w tygodniu praca, 2 razy blog; raz w tygodniu komentarze, w soboty maile. To jest organizacja 🙂 Ja co prawda spisuję codziennie listę zadań, ale też mam tylko 3 priorytety, a reszta jak się nie da, to trudno. I nie koniecznie jadę punkt po punkcie, bo myślę, że nie o to tak naprawdę chodzi. Chodzi tylko o to, żeby nie zapomnieć o sprawach istotnych i mieć taki ogólny zarys dnia, żeby czasem za długo nie komentować właśnie blogów, bo jeszcze są inne zadania do zrobienia 🙂 Moje dziecko dopiero w drodze i totalne przeorganizowanie nastąpi jak się pojawi na świecie. Ale lista dla mnie jest o tyle pomocna, że nie mam bezsensownych przestojów, nie muszę się zastanawiać “a co teraz” “co to ja miałam jeszcze” oraz kiedy mam czas i nie wyskakują inne, nagłe sprawy, to nie odkładam nic na jutro 🙂

  5. doskonale rozumiem to odpuszczanie – kiedyś jak mieli przyjść goście sprzątałam dom na błysk, mimo że wiedziałam że kot za chwilę zostawi ślady na podłodze i błysk zniknie, teraz się nie spinam, przecieram ubrudzone blaty, odkurzę i resztę mam w nosie, znajomi dalej przychodzą i to bardzo chętnie!

  6. Podoba mi się, że piszesz o własnym sposobie na (nie)organizację czasu… Podoba mi się, że wyjaśniasz, że bycie produktywnym, to nie “przeorganizowanie” za bardzo spraw, tylko kwestia robienia rzeczy, które są dla nas ważne. PS ja prawie wcale nie prasuję, chyba, że mogę posłuchać moich ulubionych podkastów lub webinarów podczas zajęć domowych :)))

      1. Oj robi, robi! Wiele z moich koleżanek… Myślę, że to świetny rodzaj medytacji dla niektórych z nich. Dziękuję za (nie)organizację raz jeszcze 🙂

  7. I oby więcej takich ludzi na luzie, z uśmiechem na twarzy i pasją do życia!Gratuluję i wiem że warto dzielić się swoim przykładem i inspirować innych!

  8. Ja osobiście jestem fanką zdrowej organizacji czasu – nie mogę być ograniczona przez kalendarz i planner, ale codziennie spisuję sobie listę rzezy, które chcę zrobić. Dzięki temu podchodzę do dnia na luzie i nie boję się, że cały mój plan dnia legnie w gruzach, bo coś wyskoczyło i muszę od nowa przestawiać zadania w kalendarzu. 🙂

  9. Ja również nie korzystam z kalendarza. Nie wyobrażam sobie planować dnia, co do minuty. Znam takich, co nawet przerwy na toaletę wpisują w codzienny harmonogram i to już jest dla mnie przerażające. Raczej to sygnał do niepokoju, a nie dumy z tego jak bardzo jesteśmy ogarnięci i wszystko mamy pod kontrolą.
    Ja od lat kieruję się zasadą trójki i zaczynam zawsze od zadania, które jest największe lub najmniej ochocze do wykonania. Potem już dzień leci w górki i wszystko jest ok. Odpuszczanie jest bardzo dobre i bardzo potrzebne. Świat się nie zawali jak czasami czegoś nie zrobimy, albo zrobimy jutro 🙂

  10. Tez tak mam, że jak coś lubię, to się chętnie za to biorę i jakoś sprawnie mi idzie załatwianie tego. Mam tu tez na myśli między innymi blogowanie :). A takie planowanie co do minutki, to trochę szaleństwo. Zawsze w ciągu dnia wyskoczy cos niespodziewanego, co zrujnuje misternie ułożony grafik :).

  11. Chociaż mam kalendarz, w którym zapisuję ustalenia z innymi to większość rzeczy po prostu pamiętam i zaglądam do niego, jak do ,,pamieci podręcznej”, kiedy chcę się upewnić czy wszystko gra i czy niczego nie pomyliłam. Za dużo rzeczy dzieje się w moim życiu zawodowym, żebym mogła je podporządkować pod konkretne godziny i minuty 😀

  12. Świetny wpis. Nie bez powodu mówi się że im więcej zajęć tym lepszą się osiąga organizację ☺ ja to widzę mocno u siebie. A że nie lubię nudy cały czas coś sobie dodaję. Potem robiąc podsumowanie ostatnich dni widzę że czas był na wszystko. Pracę, zabawy z dziećmi, szybkie zakupy online, spotkanie e znajomymi, poczytania książki i wiele innych. I to są te chwile satysfakcji co dają mi kopa na następne dni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close