Happy Summer: Zasady bezpiecznego opalania, o których nie powinniśmy zapominać
Nie od dzisiaj, gdy tylko słońce zaczyna mocniej przygrzewać, słyszymy o tym, żeby chronić skórę przed jego działaniem. I chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne dla naszej skóry jest promieniowanie UV, to i tak wygrzewamy się godzinami na plaży, często zapominając nawet o zastosowaniu ochronnych filtrów.
Ja wiem, że opalone ciało wygląda lepiej. I nie mówię, że powinniśmy przez cały słoneczny dzień pozostawać w domu, bo słońce to zmarszczki, nowotwory i oparzenia. Jednak wybierając się na plażę, pamiętajmy o kilku podstawowych zasadach bezpiecznego opalania. Dzięki nim opalimy się zdrowo i bezpiecznie, unikniemy przykrych dolegliwości związanych z negatywnym wpływem słońca na skórę i nagromadzimy w organizmie zapas witaminy D.
Jak opalać się bezpiecznie? Zasady bezpiecznego opalania
Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że nawet krem z najwyższym współczynnikiem SPF nie zapewni nam 100% ochrony przed promieniowaniem UV. Nie warto jednak rezygnować z ich stosowania, co zresztą uważam za lekką bezmyślność. Kremy z filtrami – tak. Kremy z filtrami mineralnymi – dwa razy tak. Lekkie, przewiewne ubranie i kapelusz na głowie, gdy przebywamy na słońcu w czasie, gdy świeci najmocniej – trzy razy tak!
Kilka rad, które powinniśmy wziąć sobie do serca przed opalaniem
- Korzystajmy ze słońca rozsądnie. Gdy świeci najmocniej, czyli w godzinach od 11-15, pozostańmy w cieniu. Tam też docierają jego promienie, ale ich działanie nie jest tak intensywne. Unikniemy dzięki temu poparzeń i udaru słonecznego, o który o tej porze dnia nie trudno.
- Stosujemy kremy z filtrami i pamiętajmy o ich częstej aplikacji. Nawet jeśli krem jest wodoodporny, to i tak powinniśmy smarować się nim po każdym wyjściu z wody. Jeśli nie jesteśmy nad wodą, a opalamy się na przykład w ogrodzie, to i tak krem powinniśmy aplikować na skórę co dwie godziny.
- Miejsca szczególnie narażone na poparzenia chrońmy pod lekkim, przewiewnym, bawełnianym ubraniem. Ja wiem, że może wielu trudno w to uwierzyć, ale słońce przez ubranie też przenika.
- Należy też pamiętać o pieprzykach i znamionach, których nie należy narażać na kontakt ze słońcem. Jeśli już decydujemy się na opalanie, wszystkie pieprzyki powinniśmy posmarować kremem z bardzo wysokim filtrem, najlepiej SPF 50.
- Pamiętajmy o okryciu głowy. Kapelusze, nie dość, że modne, to jeszcze chronią nasze włosy przed przesuszeniem, osłabieniem i utratą koloru oraz przed udarem cieplnym. Kapelusz z szerokim rondem ochroni też naszą twarz przed przybraniem buraczanego odcienia.
- Pijmy wodę! Dużo, dużo wody! I jedzmy warzywa i owoce bogate w beta-karoten.
A po opalaniu…
Intensywne nawilżenie skóry po opalaniu to podstawa. Skóra wysuszona słońcem, wiatrem i wodą, potrzebuje intensywnej dawki nawilżenia i odżywienia. Dobrze zrobi jej też delikatny peeling, kąpiel z dodatkiem mleka, miodu lub płatków owsianych i łagodząca maseczka.
Gdy słońce za mocno dopiecze, ratujmy się sprawdzonymi, domowymi sposobami. Kefir, jogurt, maślanka, okłady z aloesu, nagietka, czy miodu będą miały zbawienny wpływ na skórę, która poparzona słońcem, prosi nas o ratunek. Polecam również kąpiele z dodatkiem mleka, czy płatków owsianych oraz masło shea, które złagodzi swędzenie i pieczenie, nawilży i natłuści skórę oraz przyspieszy jej regenerację. Możemy również sięgnąć po maści z apteki z alantanem, czy pantenolem. I na kilka dni odpuśćmy sobie opalanie 🙂
Słońce ma zbawienny wpływ na nasz organizm. Dobrze wpływa na poprawę nastroju, w słoneczne dni więcej się uśmiechamy, jest w nas więcej optymizmu i energii. To ze słońca czerpiemy też naturalną witaminę D, tak potrzebną dla naszych kości oraz wzmacniającą naszą odporność. Dlatego korzystajmy ze słońca właśnie teraz, gdy jest go najwięcej. Ale róbmy to w rozsądny sposób. Tak, by nadal wywoływało w nas pozytywne uczucia, a nie kojarzyło się z bolesnymi pęcherzami, piekącą i swędzącą skórą, czy wizytą w szpitalnym oddziale ratunkowym.
Wizja upałów nieco mnie przeraża. 25 stopni to dla mnie miłe optimum 🙂 Nie jestem zwolenniczką wysokich temperatur. Ale przypominania o bezpieczeństwie przy opalaniu nigdy za wiele!
A ja lubię wysokie temperatury, jednak pod warunkiem, że nie muszą akurat załatwiać nic w mieście 🙂 Upalny dzień na plaży w pełnym słońcu też odpada, a poza tym kocham lato! 🙂
Na Tajwanie słońce kaleczy białoskórych ludzi. Zaczęłam nawet chodzić z parasolką 😀 ale wszystkie powyższe zasady stosuję codziennie i jest trochę lżej. Pozdrawiam 🙂
O kurcze, czyli tajwańskie słońce zdecydowanie nie dla mnie 🙂
Niestety, jest zbyt “jasne” 🙂
W tamtym roku byłam taka “mądra”, że opalałam się bez filtra bo uznałam że szybciej się opalę…Teraz jak o tym pomyślę to nie wierzę, że byłam taka głupia :/
http://independentgirl98.blogspot.com/
Pocieszę Cię, że chyba każda z nas przez to przeszła 🙂
Niestety, mój organizm nie toleruje temperatur powyżej 30 stopni: omdlenia, zawroty głowy, senność. Próbowałam z tym walczyć, ale pamiętam, że mam tak od dzieciństwa i dlatego nigdy nie lubiłam lata i nie potrafiłam się z niego cieszyć. Teraz odkrywam jego uroki i staram się przezwyciężać swoje słabości, ale biologii nie tak łatwo oszukać ;). W każdym razie, zgadzam się z Tobą w stu procentach – najważniejsze to po prostu zachować zdrowy rozsądek. Czy naprawdę brązowa opalenizna jest ważniejsza od zdrowia i kondycji skóry? Dla mnie filtr, zwłaszcza na twarz zmęczoną różnymi kuracjami i kwasami, to absolutna podstawa. No i kapelusz – naprawdę warto go mieć :).
W dzieciństwie też musiałam pozostawać w domu podczas upałów, bo towarzyszyły im krwotoki z nosa i ból głowa. Teraz jest ok, ale i tak unikam wychodzenia z domu między 11 a 15, a już na pewno nie wychodzę w tym czasie na słońce.